|
|
Warszawa, 27 sierpnia 2003r.
|
|
|
Wiktor Winikajtis
|
|
|
|
|
Przed wielu laty, kiedy spytałem mojego emerytowanego nauczyciela pochodzącego z niewielkiego miasteczka Harlan w stanie Iowa: „Czemu na starość postanowił rozpocząć studia, w dodatku w kierunku zupełnie nieprzystającym do jego profesji?” (studiował historię sztuki, będąc specjalistą w zakresie elektroniki lotniczej) - odpowiedział najzupełniej spokojnie: „A czy jest coś innego oprócz wiedzy, co mógłbym ze sobą zabrać w najdalszą podróż, gdy przyjdzie pora?” Zrozumiałem wtedy, że w sercach ludzi, którzy mnie otaczają jest wiele najzupełniej niezrozumiałych dla mnie uczuć i pragnień.
Wiele lat później, gdy poznałem gorycz rozstania z kilkoma przyjaciółmi, którzy już wybrali się w ową długą podróż, zrozumiałem również jak bardzo nieznajomość naszych przyjaciół zubaża nasze własne życie. Zrozumiałem jak wiele moglibyśmy się od nich nauczyć, gdybyśmy tylko w porę dostrzegli ich wiedzę. Z przykrością i ze wstydem stwierdzałem, że wartość ich dzieła była zauważona dopiero, gdy zabrakło ich i efektów ich pracy.
Bez wątpienia największym zaskoczeniem dla mnie było poznanie życiorysu kogoś, kogo spotykałem wielokrotnie, ale nigdy nie podejrzewałem z jak wielkim człowiekiem mam do czynienia.
Mały, niepozorny samotnik, ubrany w skromne szare odzienie Wiktor Winikajtis, był jak mi się wydawało jednym z wielu przewodników, jakich spotykałem ilekroć zwiedzałem zabytki architektury. Nigdy nie podejrzewałem, że jego życiorys był aż tak niezwykły. Nigdy nie uwierzyłbym – gdyby mi to wcześniej powiedziano – że ten skromny człowiek, choć nie miał żadnego wykształcenia, jako samouk posiadł sztukę rzeźbienia i malowania na tak wysokim poziomie, że mógł uczestniczyć w dziele odbudowy Klasztoru Kamedułów, malując własnoręcznie kopie zniszczonych obrazów wchodzących w skład głównego ołtarza.
Gdy chodząc z pękiem kluczy oprowadzał kolejną grupę turystów, wiele mówił o historii klasztoru. Bez zająknięcia odpowiadał na każde pytanie, jakby w tym miejscu był równie długo jak sam klasztor, ale nigdy nie napomknął choćby słowem o sobie ani o swoich osiągnięciach. Był samotnikiem i samoukiem. Żył w oderwaniu od wielkiego świata. Nie znał wartości pieniądza. Biegle mówił po polsku i litewsku, podobno z czasem, samodzielnie nauczył się niemieckiego i francuskiego, by lepiej służyć zagranicznym turystom.
O tym, że odszedł, dowiedziałem się podczas kolejnej wizyty w moim ulubionym miejscu, gdzie On zawsze czekał na swych bezimiennych przyjaciół – tym razem niestety nie czekał. Klasztor wydał mi się pusty i obcy, bez tego, jak go nazywano: „Ostatniego Kameduły”.
Dziś nikt nawet nie usiłuje zastąpić tego jakże prostego, a mimo to zadziwiającego człowieka. Choć wracam tam często, wracam zawsze z uczuciem, jakbym był na spotkaniu, na które nikt nie przybył.
|
|
|
Na murze okalającym klasztor odnalazłem bardzo skromną tablicę pamiątkową i nic więcej.
Napis na tablicy głosi:
„Tu żył, pracował i tworzył Wiktor Winikajtis.
1927 – 1994
Przewodnik po Wigrach, nazywany Ostatnim Kamedułą.
Twórca samorodny.”
|
|
|
|
|
Pochowany jest na wiejskim cmentarzu, w pobliskim Magdalenowie, umieszczonym na małym wzgórzu, z którego w oddali można dostrzec mury klasztoru.
|
|
|
|
Bez żadnych tabliczek informacyjnych, gdzieś w środku cmentarza położony jest trudny do odnalezienia grób z brązowego kamienia i z tablicą, na której wyryto kilka słów:
|
|
|
|
„Ś.P. Wiktor Winikajtis
ur. 28.IV.1927r.
Ten, który ukochał piękno Wigier. Uroki i czar tej ziemi, historię pustelni wszystkim zwiedzającym malował wyjątkowo barwnym językiem, bogactwem słowa i nie powtarzalną, zagadkową własną osobowością, jako jedyny i długoletni przewodnik po obiekcie pokamedulskim na Wigrach.
zm. 31.XII.1994r.
Dar modlitwy to nasza wdzięczność
za jego dzieło dokonane na Wigrach.”
|
|
|
|
Wielu ludzi już nigdy więcej nie spotkam
– szkoda, wielka szkoda, że wśród nich jest już również i Wiktor Winikajtis.
Moje długotrwałe szperanie w Internecie doprowadziło do odnalezienia zaledwie kilku strzępów informacji o osobowości wprawiającej w zadumę wielu tych, którzy mieli szczęście spotkać tego wielkiego, choć tak małego człowieka.
Pod poniższym adresem można znaleźć kilka zdań wyrwanych z jego życiorysu. (na końcu strony)
http://www.punskas.pl/pl/p1/doc1/pet3.htm
W nielicznych publikacjach można znaleźć krótkie wzmianki o Ostatnim Kamedule. W żadnej encyklopedii nie znalazłem hasła, które bez wątpienia powinno tam być już od dawna.
|
|
|
|