English version

Szafran spiski - Krokus
[Crocus vernus]

Warszawa, 01 kwietnia 2004r.


Krokusowe polany - marzenie


W Warszawie jest już wiosna. Dziś przez cały dzień niebo było granatowe i słońce świeciło ogrzewając budzącą się do życia przyrodę. Od wielu lat moim największym marzeniem jest wyjazd w góry w okresie gdy kwitną krokusy. Najlepszym dla mnie okresem byłyby święta, ale coś mi się wydaje, że ta ciepła pogoda może sprawić mi psikusa i kwitnienie skończy się. Przed chwilą zadzwoniłem do schroniska w Dolinie Chochołowskiej. Podobno krokusy już są i w ocenie opowiadającej osoby, do świąt powinny wytrzymać.


Skąd u mnie ta tęsknota za Krokusami? To chyba bardzo trudno wytłumaczyć. Być może sam nie do końca to wiem. Może polubiłem je dlatego, że to był pierwszy kwiatek jaki wręczyłem swojej pierwszej sympatii? – a może wszystko zaczęło się jeszcze wcześniej? Fakt jest faktem, że to ciągnie się za mną jeszcze od dzieciństwa. W góry wyjeżdżałem zarówno latem jak i zimą, ale nigdy wiosną, gdy kwitną pierwsze kwiaty a wśród nich właśnie te moje ulubione.


Bardzo chciałbym móc w tym roku znaleźć nieco wolnego czasu i pojechać tam gdzie są nie doniczki z kwiatkami, tylko całe ich pola. Parę dni temu znalazłem w Internecie kilka ciekawych zdjęć tych osobliwych kwiatów, ale mnie oczywiście to nie satysfakcjonuje, ja muszę mieć swoje własne zdjęcia.



Zakopane, 10 kwietnia 2004r.                 


Krokusowe polany - spełnienie


Wyjechaliśmy późnym wieczorem w piątek. Gospodarze uprzedzeni przez nas, że spóźnimy się, czekali przy zapalonych światłach. Po powitaniu mieliśmy tylko jedno pytanie: „A krokusy są?” Okazało się, że są ale pod śniegiem, który padał tu od dwóch dni.

Czy cała wyprawa miała się z tego powodu nie udać?
Na odpowiedź trzeba było czekać do rana. Liczyłem na zmianę pogody i na to, że nie wszędzie spadł śnieg. Rano byłem mocno rozczarowany. Całe Tatry były pokryte śniegiem tak jak na Boże Narodzenie, a przecież to był wyjazd wielkanocny.
Loneliness - Samotność
Family - Rodzinka
W południe postanowiliśmy pojechać do Doliny Chochołowskiej. I tu drugi raz przekonałem się, że mimo kalendarzowej wiosny bez opon zimowych nie poradziłbym sobie.
Tym razem głęboki śnieg sprawił, że dojazd do parkingu przed doliną był możliwy tylko dla tych, którzy dobrze przygotowali się do tego.

Wszędzie był tylko śnieg i śnieg.
Trudno było domyślić się, jak gruba była jego warstwa
i czy rzeczywiście skrywa pod sobą krokusy.


Kilka godzin spaceru i dosłownie u wejścia na olbrzymią polanę, przy której stoi schronisko, ze zdumieniem dostrzegłem wystające spod śniegu fioletowe główki krokusów. Więc jednak udało się!

Zobaczyłem swoje ulubione kwiaty w ich naturalnej ostoi, jednej z dwóch w Polsce. Kwiatków było zaledwie kilka, więc wydawało mi się, że zamęczę aparat fotografując je z każdej możliwej strony.

Potem, idąc dalej, znów znalazłem ich kilka.
Po chwili zrozumiałem w jakich miejscach należy ich szukać i odnajdowałem ich coraz więcej.
Dzień był słoneczny i robiło się coraz cieplej.

The kiss - Pocałunek
Ugly ducklin - Brzydkie kaczątko
Po krótkim odpoczynku w schronisku, postanowiliśmy wracać.
Wracając odwiedziliśmy jeszcze mały kościółek stojący na skraju hali. W jego otoczeniu spod topniejącego śniegu naszym oczom ukazały się setki a w końcu i tysiące pięknych kwiatów!

Droga powrotna była znacznie milsza,
bo wiedzieliśmy, że wyprawa zakończyła się sukcesem.
Zakończyła się?
Nawet nie przeczuwaliśmy, że to był dopiero jej początek.


Ostatnie dwa kilometry drogi powrotnej były dla nas prawdziwym szokiem. Rano, gdy wchodziliśmy na trasę była zima i to ostra, wszystko było zasypane śniegiem. Teraz połowy śniegu już nie było i wszędzie widzieliśmy już nie setki czy nawet tysiące kwiatów, ale całe ich pola.
Jedne kwiatuszki z trudem przebijały śnieg swoimi główkami, podczas gdy inne pięknie rozkwitały na wolnych od śniegu łąkach. Oba widoki były wspaniałe. Czegoś tak pięknego nigdy przedtem nie widziałem. Wytrzaskałem kilka rolek filmów. W sumie ponad setka zdjęć, a kilka z nich to istne cuda.

The proud one - Dumny jak paw
Thousands? - Tysiące?
Przyjechaliśmy zaledwie na kilka dni,
ale już pierwszego dnia zrobiliśmy najpiękniejsze zdjęcia.

Nigdy nie zapomnę dnia, który rozpoczął się zimowym porankiem a zakończył wiosennym wieczorem.

Wspaniała niezapomniana przygoda.

Milion or more? - Milion, czy więcej?

Adam Wiktor Kamela