English version

Warszawa, 28 sierpnia 2003r.

Klasztor Kamedułów w Wigrach

Są takie magiczne miejsca, do których wracam wielokrotnie i z pewnością będę wracał jeszcze wiele razy. Pokamedulski zespół klasztorny jest właśnie takim miejscem.


Gdyby stał, jak wiele innych kościołów i klasztorów nie na wyspie ze sztucznie utworzonym wzgórzem, do której z czasem usypano groblę, lecz pośród wielu innych budynków przy jakiejś ruchliwej drodze czy ulicy, pewnie nie zwróciłby na siebie uwagi zbyt wielu przechodniów. Gdyby byli w nim wciąż jego założyciele (nie ma już ich tam od ponad 200 lat) i pilnie strzegli swych tajemnic, pewnie nikt nie mógłby odwiedzać tego miejsca.


Czemu zatem jest to tak bardzo szczególne miejsce dla wielu? Czemu właśnie temu miejscu poświęcił swe całe życie samorodny twórca, Wiktor Winikajtis, opiekując się klasztorem i turystami? Barwna i burzliwa historia klasztoru, położenie wśród wspaniałych lasów i jezior – a może w sporej części ów jak go nazywano „Ostatni Kameduła”?
Nie wiem! – ale chyba póki mogę odwiedzać to wyjątkowe miejsce o każdej porze, choćby po to, by podziwiać wspaniałą grę świateł zachodzącego słońca, nie muszę tego wiedzieć.


W przeciwieństwie do nieżyjącego już dziś wigierskiego przewodnika, sam klasztor i jego założyciele doczekali się wielu opracowań i nawet w Internecie można bez trudu znaleźć mnóstwo informacji, dlatego pominę wszelkie opisy i do razu przejdę do prezentacji serii zdjęć pokazującej piękno obiektu, który oczarował mnie wiele lat temu, a w którym przy odrobienie szczęścia można wysłuchać wspaniałych koncertów, czasem nawet w wykonaniu artystów tej klasy co Kaja Danczowska.


Ponieważ cała Suwalszczyzna usiana jest przeróżnymi pagórkami, a jezioro wigierskie dzięki niezliczonej ilości zatoczek zyskało miano „Jeziora po siedemkroć prostego”, więc nie brak miejsc, z których można zrobić zdjęcie inne od pozostałych. Stąd ich ilość.


Po prawej – seria zdjęć robionych ze wzniesienia, z którego widać klasztor na tle zabudowań Starego Folwarku. To samo ujęcie, ale zmieniająca się pora uczyniła każde z nich niepowtarzalnym, poprzez zmianę świateł i barw.

Bryła klasztoru prezentuje się świetnie niezależnie od tego,
czy podziwiamy ją od strony lądu…


…czy raczej płynąc łodzią lub kajakiem po jeziorze Wigry.


Warto odnaleźć miejsca wokół jeziora, z których dobrze widać jak ciepło ubarwione mury klasztorne zapalają się światłem zachodzącego słońca na tle czerwieniejących chmur.


Chyba jednak największe wrażenie klasztor robi, gdy słońce już dawno skryje się za horyzontem.
Sztucznie oświetlony, na tle granatowego nieba wygląda imponująco.

  

Czasem, gdy noc jest bezwietrzna, oświetlone zabudowania klasztorne odbijają się w wodzie tworząc wspaniałe kolorowe obrazy, które niestety znikają z każdym, choćby najmniejszym podmuchem wiatru.

Przy odrobinie szczęścia, piękne odbicia klasztoru w wodzie można obserwować także i w dzień.

W słoneczne południe polecam spacer po dziedzińcu klasztornym. Wśród zabudowań bez trudu można odnaleźć ducha dawno minionych czasów.


Tu gdzie niegdyś Kameduli oddawali się pracy i kontemplacjom, dziś mieszkają bogaci goście. Ciekawe, co powiedzieliby założyciele klasztoru na takie porządki.

Warto też wejść na wieżę, by podziwiać z niej wspaniałe widoki związane z klasztorem, jeziorem i lasami. Turystom z Litwy widok ten bardzo przypominał Troki, o czym wiedział ostatni Kameduła, choć sam nigdy tam nie był.

Po spacerze, pora na chwilę zadumy w kościele.
Choć niewielki i bez organów – zwykle pogłębiających nastrój – ma on swój niepowtarzalny klimat.


Całkowicie zniszczony podczas wojny wymagał wiele pracy, by odzyskać dzisiejsze kształty.


Kopie obrazów widocznych w ołtarzu głównym namalował nikt inny tylko niezapomniany przewodnik wigierski, Wiktor Winikajtis – o nim jednak w oddzielnym reportażu.


Nigdy nie bronił on nikomu robienia zdjęć, ale gdy prowadził zwiedzających w dół, do krypt, gdzie leżą pochowani mnisi – bez trumien, na deskach – prosił: „Dajcie spokój kościom mnichów.” Uszanowałem jego starą prośbę i tym razem.
Nie mam zdjęcia, każdy musi sam odwiedzić klasztor, by pokłonić się mnichom.

Adam Wiktor Kamela